Idiokracja

Jakiś czas temu zacząłem notować różne przykłady zapierającej dech w piersiach głupoty, jakiej to dopuścili się przedstawiciele naszego gatunku. Nie notowałem zbyt długo, nie wyszukiwałem też specjalnie głupot, po prostu zapisywałem idiotyzmy na jakie natknąłem się w sieci oraz poza nią. Tak, dobrze przeczytaliście, poza siecią też czasem można natknąć się na mój wścibski nos. I tak, mnie też to dziwi i napawa pewną dozą niedowierzania, niemniej  fakt ten, jakby się nie wydawał niesamowity, faktem pozostaje.

Wynikiem tego krótkiego eksperymentu była lista kilkunastu bezdennie głupich akcji, których zajścia nie przewidziałby nikt obdarzony inteligencją choćby krztynę przewyższającą puszkę z pasikonikami w curry (tak, takie są w sprzedaży). Moją bezsprzeczną faworytką jest prostytutka mocno zaawansowana wiekiem (jak na prostytutkę), która urodziła dziecko po czym wepchnęła je sobie w odbyt. Nie, nie ściemniam. Inna inteligentna wepchnęła sobie w pochwę ziemniaka jako cudowny środek antykoncepcyjny – w sumie skuteczny, ziemniak jednak narobił nieco zamieszania kiedy puścił pędy. Przypomina mi to historię, którą mi opowiedziała moja ex – faceta z burakiem w tyłku, który trafił na chirurgię w jednym z wrocławskich szpitali. O rewelacjach znajomej położnej nie będę nawet wspominał – zgodnie z popularnym stwierdzeniem – jeżeli jesteś wystarczająco odważna wszystko może być dildo.

Z innej beczki. Jeden eko-fanatyk przykuł się do drzewa, żeby je ratować przed drwalami. Uratował je. W nagrodę został zjedzony przez niedźwiedzia. Inny ziomek zapłacił kilkaset baksów czarodziejowi, żeby ten uczynił go niewidzialnym. Późniejszy napad na bank okazał się, rzecz jasna, klapą. Co w sumie i tak było całkiem nie najgorsze na tle jednego pożal się boże terrorysty, który sam się wysadził w powietrze otwierając paczkę, która wróciła do niego z poczty bo nakleił za mało znaczków. Ponadto dziś zobaczyłem coś, czego istnienia bym nie przypuszczał – pamiętacie wyzwanie kubła lodowatej wody? Jest też wyzwanie wrzącej wody…

O ludziach, którzy zdobyli nieśmiertelność (metaforyczną) poprzez nominację do nagród Darwina nie będę się rozpisywał, kto zna ten wie, dla niewtajemniczonych zdradzę, że laureatem zostaje się za równie spektakularne co idiotyczne zejście. Na przykład poprzez zrobienie sobie amatorskiej liposukcji odkurzaczem(!) albo sprawdzając co się stanie jeżeli skoczy się na minę przeciwczołgową.

To tyle co udało mi się zebrać w ciągu paru dni. Bez specjalnego szukania. A wiecie co w tym wszystkim jest przerażające?

Ci ludzie mogą głosować.

No, przynajmniej ci z nich, którzy nie odpłynęli do krainy wiecznych łowów w mniej lub bardziej efektowny sposób.

Wiem, że nie zabrzmi to szczególnie popularnie ale czy nie uważacie, że prawa wyborcze należałoby jakoś ograniczyć? Na przykład wprowadzając cenzus inteligencji. Tak wiem, dyskusyjna sprawa. Zresztą nie trzeba być szczególnie bystrym żeby być mądrym. Inteligencja to zdolność wyłapywania wzorców, wiedza to zasób posiadanych informacji a mądrość to wypadkowa powyższych.

To może choćby wprowadzić jakieś proste testy z wiedzy na temat elementarnych mechanizmów, na których opiera się działanie państwa. W zasadzie to by było nawet lepsze od testów na inteligencję. Kilkanaście pytań z makroekonomii, prawa i ekonomiki z miejsca odsiałoby od wyborów najbardziej beznadziejne przypadki nie godząc przy tym w podstawy demokracji. Inna sprawa – mój cyniczny realizm podpowiada mi, że być może nawet większość… Ale może by to nie było takie złe?

Lubimy narzekać jakich beznadziejnych mamy polityków tymczasem brutalna prawda jest taka, że każde państwo ma takich polityków na jakich zasługuje jego społeczeństwo – teraz prawo wyborcze ma każdy, kto jakimś cudem nie nabawił się fatalnej marskości wątroby w liceum a skutek jest tego taki, że jedni obiecują mocny social i kolejną iterację Przenajświętszej, drudzy bujają się na tym, że nie są tymi pierwszymi, na boku gaworzą sobie coś pod nosem relikty, które dawno powinny trafić do czerwonego muzeum (a najlepiej gnić w pierdlu), do tego mamy bandę wąsatych Jagien lecących na tego, kto ma akurat więcej szabel a gdzieś w tle chędoży się zgraja, której największym problemem jest określenia własnej orientacji seksualnej.

Już widzę jak bardzo na rękę tej wesołej ferajnie jest dobrze poinformowany, wyedukowany i świadomy mechaniki społecznej i ekonomicznej wyborca. Mniej więc tak jak kapeli disco polo zlot punków. I żeby nie było – moim państwem-bohaterem jest Islandia. Społeczeństwo obywatelskie pełną parą, asertywność wobec banksterów i ludzcy politycy, właśnie z punkowym rodowodem – jak to jeden mądry koleś raz stwierdził, kto nie był buntownikiem za młodu będzie świnią na starość. Byle świnia miała w miarę niepuste koryto i nikt nie starał jej umyć to wieprz, zadowolony własną mizerią, będzie spokojnie chrumkał swoje gorzkie żale i posłusznie truchtał na wybory zagłosować na tego, kto obieca ładniej pomalować chlew.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *