Wiecie jaka jest definicja oksymoronu?
Informatyk na parkiecie.
Definicja absurdu?
Banda informatyków na parkiecie.
Ostateczny nonsens?
Fakt, że trzeźwy osąd rzeczywistości – a w szczególności siebie samego – przychodzi dopiero kiedy tańczysz narąbany jak messersmith, patrząc jednym okiem na jeszcze bardziej nawalonych kumpli z roboty, którzy już lecą na urwanym filmie. W przebłysku geniuszu dociera do ciebie, że wszystkie stereotypu o twoich kolegach po fachu są tak boleśnie prawdziwe, że nawet nie zdawałeś sobie z tego wcześniej sprawy. Co gorsza, prawdziwy jest też obraz siebie samego – ten najmniej przyjemny, gdzie jesteś po prostu kolejnym aspołecznym pajacem z przerostem ego.
Świadomość tego można wytrzymać tylko po pijaku, na trzeźwo by człowieka zabiło.
Najwyraźniejszy przykład takiego dysonansu między wspaniałym obrazem siebie samego a brutalną rzeczywistością to chyba ludzie pokroju panny Peszek. Każdy ma takich znajomych, którzy na hasło Polska dostają wysypki i z miejsca zaczynają narzekać jakie to wszystko tutaj jest nie halo, jacy ludzie beznadziejni i jak bardzo nic się tu nie da – nie to co w normalnych krajach. To się nie uda, tamto spartaczą. Wszyscy wokół tak bardzo się mylą i tylko oni sami i ewentualnie ich ulubiona partia mają rację. Rację, całą rację i tylko rację.
Natknąłem się jakiś czas temu na badania nad postrzeganiem świata w zależności od języka, jakim posługuje się dany człowiek. Ciekawe kwiatki wychodziły. Na przykład jakieś plemię nie miało odrębnego określenia na któryś kolor – i na testach wychodziło, że faktycznie nawet go nie odróżniają od innych. Najbardziej skrajny przykład.
Istnieje też sporo wyliczeń do czego jaki język się najlepiej nadaje, np. turecki dobrze sprawdza się w matematyce dzięki swojej precyzyjności, języki romańskie katalizują kreatywność, słowiańskie kładą nacisk na empatię itd. – wychodzi, że ojczysty język w każdego na starcie już wdrukował określony sposób patrzenia na świat.
Wszystko to do kupy daje taki śmieszny efekt, że im bardziej ktoś psioczy na polską mentalność, tym większe prawdopodobieństwo, że sam boleśnie wpisuje się stereotyp polskiego malkontenta.