Powoli zbliżają się wybory prezydenckie, co skutkuje niespieszną na razie acz miarowo się rozpędzającą karuzelą politycznego cyrku. Mamy więc uciapciany farbą bronkobus, toczący się powoli po kraju, z którego pożal się boże arystokrata nie potrafiący napisać zdania poprawną polszczyzną uśmiecha się do gawiedzi, a za tło robią mu kolejne wpadki dyplomatyczne i jakże entuzjastyczne miny dzieci, tak bardzo z własnej inicjatywy i z zapałem biorące udział w tej wcale-nie-farsie. Jest i oczywiście Bronka kontrkandydat ze słynącego smogiem wawelskim Krakowa, niejaki i nijaki Andrzej Duda, zbierający poparcie chyba tylko za to, że nie jest Bronkiem z platformy a Andrzejem z PiSu, co dla zwolenników lewicującego gdzieniegdzie a uważającego się za prawicowe ugrupowania jest wystarczającym argumentem żeby na Jędrka głosować (tak samo jak po drugiej stronie barykady, gdzie wszystko co nie-PiSowskie jest właściwe) – w końcu ma facet namaszczenie Jarosława, który wie lepiej. Zawsze, wszystko, na każdy temat.
…zupełnie jak ja.
W przedstawieniu występują jeszcze takie tuzy jak nieznana dotąd Ogórek, znany z dilda Palikot, król kucy Korwin (który zaruchał jako jedyny z kucy, dlatego król) a nawet takie gwiazdy internetu (bo raczej nie polityki) jak Anna Grodzka czy jego kumpela Nowicka, których poparcie w sondażach oscyluje na granicy błędu statystycznego. A nad tym wszystkim unosi się widmo wokalu Kukiza. Słowem – przaśnie.
Oczywiście każdy kandydat gada co to on bądź ona (w jednym przypadku to nader wątpliwa kwestia) nie zrobi dla kraju, czego to nie wykorzeni, jakie to cuda poczyni i tak dalej, i w tym podobne, i w ten deseń, i w tym stylu. Co najśmieszniejsze, większość ludzi, jak zawsze, zdaje się nabierać na takie hasła, szczerze wierząc, że prezydent faktycznie coś może. Otóż nie może – według Konstytucji rola prezydenta de facto ogranicza się do ładnego uśmiechania się do zagranicznych i krajowych dziennikarzy, oficjalnych wizyt i wetowania co bardziej kontrowersyjnych (wg sondaży opinii publicznej) ustaw. Co za tym idzie prezydent powinien być po prostu ułożonym dyplomatą (tak, piję do nieokrzesanego Komorowskiego), do tego urzędnik ten powinien być możliwie apolityczny, więc zbyt aktywne mieszanie się w politykę wewnętrzną też odpada, a znając PiS, mający we krwi dzielenia Polaków na bardziej i mniej prawdziwych, wątpię coby Duda zaczął odstawać od retoryki swojej partii po ewentualnej elekcji.
Na tym tle najbardziej rozsądnymi kandydatami wydają mi się Kukiz, który jednak ma w głowie trochę oleju – oraz Ogórek, która po prostu dobrze się prezentuje. Całościowo więc mamy raczej dość niewesoły obraz (choć zabawny na swój sposób), skoro najbardziej sensownym pretendentami zdają się być podstarzały rockmen bez większych szans na przejście do drugiej tury oraz millerowa marionetka. O reszcie kandydatów albo nie warto wspominać, albo wspomina się zbyt często coby warto było cokolwiek dodawać.
Żeby jednak zakończyć jakimś optymistycznym akcentem – za oknem ładna pogoda i coraz cieplej się robi. Można nawet już rozważyć wymianę opon na letnie.